Po raz pierwszy docieram do Ameryki
Południowej, a dokładniej do Argentyny, by wypić wino z największej
winnicy tego kraju, Trapiche. Strona tego przybytku nie działa, ale mają
artykuł na wikipedii, który mówi, że winnica powstała w 1883 roku, a
obecnie rozciąga się na potężnym obszarze 1075 hektarów. Skoro niedane
jest mi dowiedzieć się czegoś konkretnego o tym winie w teorii, mogę
tylko przejść od razu do praktyki.
Kraj: Argentyna
Prowincja: Mendoza
Region winiarski: Mendoza
Winnica: Trapiche
Szczep: cabernet sauvignon
Dojrzewanie: 18 miesięcy w beczkach z dębu francuskiego
Rocznik: 2011
Alkohol: 14,5%
Orientacyjna cena: 100 zł
Prawie
nieprzejrzyste, aczkolwiek pod mocnym światłem widać nieznaczne
rubinowe przebłyski - bardzo ładne, choć mogłyby być wyraźniejsze.
Zapach dość łagodny, wręcz miękki, dominuje podstarzały sok z winogron,
owoce leśne, truskawki, dość znacząca nuta alkoholowa; trochę mało
świeży mimo dominacji owoców; niezły, ale umiarkowanie ekscytujący. W
smaku mniej łagodnie, raczej nie jest kwaśne, ale cierpkie zdecydowanie;
w ustach nuty owoców przemieszane ze skórą, starym drewnem, od
przełknięcia spore ilości tanin i pieprzu; bardzo konkretne wino, ale
trochę za proste, żeby nie powiedzieć zbyt ordynarne - finisz to trochę
dębu, taniny i alkohol, może odrobina wiśni.
Niezłe
wino, tylko niezłe, za tę cenę spodziewałbym się czegoś dużo lepszego.
Otrzymuje miejsce dziesiąte na dwanaście. Możliwe, że z czasem byłoby
lepsze, ale cztery lata to w miarę dużo, żeby alkohol się porządnie
ułożył. Tu wyszło trochę za ciężko, choć na pewno jest to pozytywne
wino.
6,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz