Strony

niedziela, 22 lutego 2015

Capannelle: Solare 2000

Pozostaję we Włoszech i uderzam na legendarny region Chianti, jeśli nie najlepszy, to prawdopodobnie najpopularniejszy region winiarski tego kraju, słynący nie tylko z wybitnych win, ale i przepięknych, sielskich krajobrazów.

Winnica Capanelle stanowi własność Jamesa Sherwooda, amerykańskiego biznesmena, właściciela luksusowych hoteli i linii kolejowych. Korporacyjnego ducha czuć także na stronie winnicy, powstałej w 1974 roku, rozciągającej się na powierzchni dwudziestu hektarów. Winifikuje się tu co roku pięć różnych win, w tym jedno Chianti Classico (a poza tym produkuje oliwę z oliwek). Ja na to najwyższe rangą wino się nie załapałem, ale za to to, które trafiło w moje ręce, jest aż z 2000 roku.

Informacje ogólne:
Kraj: Włochy
Region: Toskania
Region winiarski: Chianti
Winnica: Capannelle
Szczep: sangiovese (80%) i malvasia nera (20%)
Dojrzewanie: 12-14 miesięcy w beczkach z dębu Allier, Nevers i Troncais
Rocznik: 2000
Alkohol: 13%
Orientacyjna cena: 175 zł

Ciemne, nieprzejrzyste, z minimalnymi rubinowymi przebłyskami po bokach. Zapach jest niesamowicie przyjemny, bardzo mocno owocowy, kwaśny, ale nie cierpki, z dużą dawką słodyczy; owoce leśne, zwłaszcza jeżyny, nawet jagody, truskawki tworzą tę słodką ścianę aromatu, natomiast winogrona dokładają kwaśną - w połączeniu wychodzi prawie idealny zapach, bardzo żywy, niekoniecznie bardzo rześki, ciepły, łagodny, ale bardzo wyrazisty, aż nie chce się oderwać nosa od kieliszka; symfonia. W smaku znacznie zwiększa się cierpkość, ale w dalszym ciągu jest ona, mimo swojej wysokości, nieagresywna, może dlatego, że ciągle obecna jest taka naturalna, owocowa słodycz; na finiszu piękny posmak świeżego soku winogronowego, do tego szlachetne nuty dębowej beczki i wychodzi smak może odrobinę mało złożony (z drugiej strony plejada owoców, jakie tutaj występują jest niespotykanie barwna i różnorodna), ale naprawdę wyśmienity; lepszego wina chyba nie piłem.

Genialne wino, lepsze nawet od Anaperenny i tym samym najlepsze w moim życiu. Odmówię mu najwyższej noty, choć długo się wahałem - sądzę, że mogłoby być mimo wszystko jeszcze lepiej. A więc, póki co, Toskania górą i ze zniecierpliwieniem będę czekał na następne degustacje win z tego regionu.

9,5/10

sobota, 14 lutego 2015

Brigaldara: Amarone della Valpolicella classico 2010

Dziś - po Francji, Hiszpanii i Portugalii - zaliczam kolejny winiarski kraj Europy, Włochy, z którymi może się równać chyba tylko ten pierwszy wymieniony. Podobno ciężko o bardziej zróżnicowane pod względem wina państwo i "włoskie wino" nie oznacza jeszcze nic, od razu dodaję więc, że udaję się do apelacji Valpolicella w prowincji Werona, najbardziej produktywnego obszaru winiarskiego Włoch.

Winnica La Brigaldara produkuje swoje wino od 1979 roku i nie przesadza z ilością informacji na swój temat na stronie internetowej. Z ciekawszych faktów można przytoczyć ten, że nie zajmuje się tylko winem, ale również oliwą z oliwek i truflami. Rozciąga się na pięćdziesięciu hektarach i każdego roku wydaje na świat około dwustu pięćdziesięciu tysięcy butelek wina. Jednym z dziesięciu różnych win tutaj winifikowanych jest Amarone della Valpolicella classico i nim chyba szczególnie się chwalą.

Informacje ogólne:
Kraj: Włochy
Region: Veneto
Region winiarski: Werona
Apelacja: Valpolicella
Winnica: Brigaldara
Szczep: corvinone (50%), corvina (20%), rondinella (20%), inne (10%)
Dojrzewanie: do 30 miesięcy
Rocznik: 2010
Alkohol: 17%
Orientacyjna cena: 150 zł

Jest bardzo klarowne, ciemno-bordowe, pod mocnym światłem piękne prześwity rubinowe, bardzo ładne. Aromat stanowi połączenie całkiem świeżych akcentów owocowych (nawet bardziej wyczuwalne są owoce leśne niż winogrona) z cierpkimi, szlachetnymi nutami skóry i drewna; ta owocowa sfera wiąże się z pewnym bardzo oryginalnym zapachem przypominającym trawę i łodygi;  bardzo duże ilości porzeczek, również ziemistości. W smaku znacznie zwiększa się cierpkość, jest wręcz niespotykanie taninowe, jednocześnie nawiązuje do tego wszystkiego, co było w aromacie; w dalszym ciągu bardzo duże ilości owoców, sporo też skóry, natomiast zmniejsza się udział drewna, co działa trochę na niekorzyść; w dalszym ciągu dużo ziemi; nieco za bardzo alkoholowe; bardzo przyjemne rzeczy dzieją się na zaawansowanych finiszu, kiedy owoce powracają już bez cierpkości, są wręcz słodkie, nawet jakby lekko czekoladowe.

Byłoby świetne, może nie genialne, ale świetne, gdyby trochę stonować ten alkohol. Żałuję trochę, że nie potrzymałem go dłużej. Dobre, ale z dotychczasowych sześciu win to było najmniej satysfakcjonujące - dopiero po raz pierwszy się nie zachwyciłem, więc nie ma na co narzekać.

7,5/10

środa, 4 lutego 2015

Louis Latour: Santenay 2002

Trafiam póki co na wina z niemal wyłącznie legendarnych regionów. Było już Bordeaux, będzie i Burgundia (czy też Bourgogne, jako że winiarze z tego regionu postulują o nietłumaczenie jego nazwy), powszechnie uważana właśnie obok Bordeaux za najwybitniejszy region winiarski świata.

Winnica Louis Latour to nie byle kaliber, swoją historią sięga do 1731 roku, gdy Denis Latour wszedł w posiadanie obszarów uprawnych winorośli w Côte de Beaune, jednym z podregionów Burgundii. W 1797 jego wnuk, Louis, założył winnicę i maison (posiadłość) pod nazwą, która przetrwała do dziś, a jej trwałość jest zagwarantowana w specyficzny sposób - otóż od tamtych czasów nieustannie własność przechodzi z ojca na syna, przy czym większość otrzymywała właśnie imię Louis. Obecnie winnicą, która posiada czterdzieści osiem hektarów ziemi w różnych apelacjach, zarządza siódmy Louis, który stanowi jedenaste pokolenie od założyciela. Rodzinny biznes pełną gębą, nawet z najbardziej sceptycznym podejściem ciężko tego nie docenić. Dla mnie, chociaż człowiekiem jestem zupełnie nierodzinnym, a tzw. wartości rodzinne raczej nie są dla mnie wartościami specjalnie pociągającymi, jest to coś niesamowitego i pięknego i w dużej mierze zazdroszczę kolejnym Louisom ich życia. Mieć świadomość tak bardzo bezpośredniego kontynuowania czegoś, co zaczęło się jeszcze w czasach rewolucji francuskiej - to musi być niezwykłe uczucie. Oto jest przedsiębiorstwo, które faktycznie może mówić o czymś takim jak misja. 

Nie wiem, jak to robią, ale winifikują około stu trzydziestu różnych win każdego roku, z czego czerwone opierają się na pinot noir, a białe na chardonnay. Potęga. Mi wpadł w ręce 2002 rocznik wina o prostej, pochodzącej od podregionu nazwie Santenay.

Informacje ogólne:
Kraj: Francja
Region: Burgundia
Region winiarski: Burgundia
Apelacja: Santenay
Winnica: Louis Latour
Szczep: pinot noir (ok. 30-letnie krzewy)
Dojrzewanie: 10-12 miesięcy
Rocznik: 2002
Alkohol: 13,5%
Orientacyjna cena: 150 zł

Przepiękna, ciemnomiedziana barwa, wyjątkowa zmienność w zależności od naświetlenia - miejscami jest czarne, a miejscami wprost czerwone, świetliste. Zapach drewna jest dominujący, nawet niekoniecznie dębowej beczki, ale choćby szafy; współgrają z tym nuty skórzane, a to wszystko umieszczone jest na ani ciężkiej, ani lekkiej podbudowie winogronowej - zapach jest bardzo szorstki, bardzo matowy, wyraźnie, ale wcale nie mocno kwaskowaty, znajduje się w nim też nuta eleganckiej słodyczy; z pozoru wydaje się trochę nieprzystępny, ale uzależnia, piękny. Nieśmiała w zapachu cierpkość bardzo narasta w ustach - naprawdę można powiedzieć, że nie jest kwaśne, tylko bardzo cierpkie, taninowe, szorstkie; potężne. Poza ziemistą, w dalszym ciągu nieco skórzaną cierpkością jest również agresywny akcent przyprawowy, wręcz pikantny. Początkowy finisz niezwykle intensywny, jest bardzo wymagające, ale jednocześnie niezwykle satysfakcjonujące. Wyśmienite, choć do doskonałości jeszcze kawałek.

W starciu Bordeaux z Burgundią mamy remis. Jakbym musiał wybrać jedno... to też nie wiem, choć z pistoletem przyłożonym do głowy - jednak to z Bordeaux. Znakomite, wspaniałe wino, ale wciąż nic nie może pobić ani dorównać australijskiej Anaperennie z pierwszej degustacji. Do Burgundii wrócę zapewne szybko.

9,0/10