Strony

środa, 17 lutego 2016

De Grendel: Shiraz 2011

Po raz pierwszy docieram do Afryki, a jak do Afryki, to oczywiście do Republiki Południowej Afryki. Winnica De Grendel znajduje się tuż przy Kapsztadzie i ma niebrzydką historię. Jej dzieje zaczynają się od 1720 r., kiedy założył ją biznesmen Claas Meyboom. Winorośl zostaje przetrzebiona przez filokserę w 1890 roku, najważniejsza historia rozpoczyna się jednak dopiero w 1891 - wtedy to kupuje farmę Dawie Graaff, ówczesny burmistrz Kapsztadu, by stworzyć lepsze warunki dla swojej hodowli koni arabskich. Posiadłość pozostaje w rękach rodziny do dzisiaj (czwarte pokolenie; wnuk burmistrza zmarł w 2015 roku). Winorośl powróciła jednak w to miejsce dopiero w 2000 roku - mimo to na stronie winnicy znajdują się niemal na pierwszym planie szczegółowe informacje o poprzednich losach tego miejsca i życiu rodziny Graaffów.

Powstaje tu wiele różnych win (z lekką przewagą białych nad czerwonymi i jednym różowym). Mnie trafił się syrah z 2011 roku. Wino leżakowało przez 13 miesięcy w 1/3 w beczkach ze świeżego amerykańskiego dębu, w 1/3 w beczkach ze świeżego francuskiego dębu i w 1/3 w beczkach z francuskiego dębu z drugiego i trzeciego zalania.

Informacje ogólne:
Kraj: Republika Południowej Afryki
Prowincja: Przylądkowa Zachodnia
Region winiarski: Tygerberg
Winnica: De Grendel
Szczep: syrah
Dojrzewanie: 13 miesięcy w beczkach z dębu francuskiego (1/3), amerykańskiego (1/3) i francuskiego po drugim/trzecim zalaniu (1/3)
Rocznik: 2011
Alkohol: 14,5%
Orientacyjna cena: 79 zł

Piękny, równomierny rubin pod światłem; jest wyjątkowo subtelne, wręcz symetryczne. Zapach dość złożony i rozchodzący się na wszystkie strony - mamy owocową słodycz, niemal truskawkową, mamy słodko-alkoholowe wiśnie, ziemistość, tytoń, szczyptę pieprzu. Przede wszystkim przyjemnie szorstki aromat, ale na miękkim, słodkoowocowym podłożu; intrygujący - z każdym pociągnięciem nosem inny element zdaje się przeważać. W ustach szorstkość narasta i dołącza do niej nieobecna w aromacie kwaśność; z czasem jednak wraca do słodyczy, tym razem już niemal nieskażonej, poza wiśniami i truskawkami dostajemy jeszcze czekoladę.

Bardzo pozytywne wino za przyzwoitą cenę. Zabrakło tego czegoś, żeby było warte powtórzenia, ale na raz to dobry pomysł. Bardzo zbalansowane, może trochę aż za spokojne. Subtelne.

Będzie przerwa. Kilka miesięcy, jak sądzę - ale wracam na pewno.

7.5/10